Podziel się tym w mediach społecznościowych

Alkohol sam w sobie nie jest czymś złym. Złe jest pijaństwo, opilstwo; wiadomo bowiem powszechnie, jakie skutki społeczne, jednostkowe, zdrowotne niesie za sobą. Dlatego też niektórzy uważają, że prohibicja byłaby rozwiązaniem prawidłowym. Jednak nie przyniosłaby ona zamierzonych skutków. Jak podkreśla T. Gadacz, „współcześnie pijaństwo, a tym bardziej opilstwo, jest bardzo szkodliwą wadą. Jest przyczyną wypadków samochodowych, rozbijania rodzin, traumy dzieci. Winny jest jednak nie sam alkohol. Dlatego wszelkie formy prohibicji nigdy nie przyniosły pozytywnych skutków. Winne jest nieopanowanie i nałóg” (T. Gadacz, O bezprawiu i przyzwoitości. Wady i zalety moralne dla mądrych ludzi na trudne czasy, Warszawa 2020, s. 242). Z tego też powodu całkowity zakaz sprzedaży napojów alkoholowych nigdy by się nie sprawdził. Spowodowałby rozwój szarej strefy. Z tego też powodu rozsądny i racjonalny prawodawca powinien określić pewne ramy prawne dotyczące alkoholu, jego sprzedaży i podawania. Działalność w tym zakresie powinna być więc reglamentowana.

Szanując wolność obywateli i ich prawo do wyboru, należy również „wymyślić” sensowną politykę prozdrowotną. Ponadto, zdając sobie sprawę z charakteru nałogu, prowadzić należy edukację w tym obszarze. W Polsce obowiązuje ustawa z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (tekst jedn. Dz. U. z 2019 r., poz. 2277). Jest to ustawa, która zawiera normy „reglamentujące alkohol”. Jako jedna z niewielu ustaw, zawiera także preambułę („uznając życie obywateli w trzeźwości za niezbędny warunek moralnego i materialnego dobra Narodu, stanowi się, co następuje:”). Wypada dopingować władzę, by prowadziła sensowną politykę antyalkoholową. Z jednej strony państwo ponosi duże koszty leczenia alkoholików. Z drugiej zaś strony samorządom może zależeć, by na terenie gminy było jak najwięcej punktów sprzedaży napojów alkoholowych. A czemu? A dlatego, że przedsiębiorca sprzedający alkohol, trzy razy do roku musi uiścić stosowną opłatę do gminy („haracz”?) za zezwolenie na sprzedaż napojów alkoholowych. A więc rządzi kasa…. Od dawna powtarzam, że umiłowanie pieniądza to pierwotna przyczyna zguby człowieka (nie tylko w obszarze polityki antyalkoholowej).
 A na marginesie: niniejszy wpis powstał z tego powodu, iż zaczynam pisać komentarz do ww. ustawy antyalkoholowej (dla wydawnictwa C.H. Beck i Legalisa). Mam nadzieję, że wydany zostanie na wiosnę 2021 r.